Cztery miesiące czekał Nehemiasz na dogodną okazję, aby przedstawić swoją prośbę królowi. W tym czasie, choć serce wzbierało mu żalem, w obecności władcy starał się zachować pogodę ducha. W komnatach pełnych przepychu i zbytku wszystko musiało jawić się jasne i radosne. Żadne przygnębienie nie mogło malować się cieniem na twarzy któregokolwiek ze sług monarchy. Jednak w chwilach wolnych od obowiązków i z dala od ludzkich oczu Nehemiasz usilnie się modlił i z płaczem wyznawał grzechy, będąc słyszany i widziany tylko przez Boga i aniołów. — Prorocy i królowie 404. PA 105.6