Pasterz, który dostrzegł brak jednej owcy, nie spogląda beztrosko na trzodę zgromadzoną w owczarni i nie mówi: “Mam przecież dziewięćdziesiąt dziewięć owiec. Szukanie jednej zbłąkanej kosztowałoby mnie zbyt wiele trudu. Niech wróci sama, a wtedy otworzę drzwi i pozwolę jej wejść”. Nie, tak nie postępuje dobry pasterz. Gdy tylko owca zginie, pasterz jest zasmucony i zaniepokojony. Liczy owce raz i drugi, a gdy już jest pewny, że któraś zginęła, rozpoczyna akcję ratowania. Pozostawia w zagrodzie dziewięćdziesiąt dziewięć i udaje się na poszukiwanie tej starej, zagubionej owcy. Im ciemniejsza i burzliwsza jest noc, im bardziej niebezpieczna droga, tym większy jest niepokój pasterza i gorliwsze poszukiwania. Podejmuje każdy wysiłek, by odnaleźć swoją zgubę. PCh 206.2
Jakąż ulgą jest dla niego pierwszy, słaby, dochodzący z oddali jej głos. Idąc za tym głosem, wspina się na strome zbocza i na krawędzie przepaści, ryzykując własnym życiem. Ciągle szuka, a coraz słabszy głos owcy świadczy o tym, że jest bliska śmierci. Wreszcie jego wysiłek zostaje nagrodzony. Jednak nie łaja jej za to, że sprawiła mu tak wiele kłopotu. Nie bije jej batogiem. Nawet nie stara się prowadzić jej do zagrody. W wielkiej radości bierze to drżące stworzenie w ramiona. Jeśli krwawi i jest zraniona, tuli ją w ramionach, przyciskając do piersi, by ciepło jego serca mogło przywrócić jej życie. Pełen wdzięczności, że jego poszukiwania nie były daremne, zanosi ją do stada. — Christ's Object Lessons 187.188; Przypowieści Chrystusa 117; 103 (wyd. II). PCh 206.3