Istnieje potrzeba zbliżenia się do ludzi poprzez osobiste wysiłki. Gdyby mniej czasu poświęcano kazaniom, a więcej przeznaczano na osobistą służbę — otrzymalibyśmy lepsze wyniki. — The Ministry of Healing 143; Śladami Wielkiego Lekarza 94; 88 (wyd. IV). PCh 104.5
Pan pragnie, aby Jego słowo łaski zostało zaniesione do domu każdego człowieka. W przeważającej części musi się to dokonać przez osobistą pracę. To była metoda Chrystusa. — Christ's Object Lessons 229; Przypowieści Chrystusa 145; 128 (wyd. II). PCh 104.6
Ci, którzy mieli największe osiągnięcia na polu zdobywania dusz, byli wolni od dumy i wychwalania samych siebie za posiadane uzdolnienia. Natomiast w uniżeniu i wierze szukali sposobu, w jaki mogliby przyjść z pomocą ludziom, znajdującym się w ich otoczeniu. Jezus wykonywał ten sam rodzaj pracy. Zbliżał się do tych, których pragnął zdobyć. — Gospel Workers 194 [Słudzy ewangelii 132]. PCh 104.7
Z chrześcijańskim współczuciem powinniśmy osobiście zbliżyć się do ludzi i starać się wzbudzić ich zainteresowanie sprawami wieczności. Ich serca mogą być twarde jak ubita nawierzchnia drogi, i pozornie może się wydawać, że przedstawienie im Zbawiciela jest rzeczą daremną, lecz właśnie gdy zawiedzie logika, gdy — aby przekonać — argumenty staną się bezsilne, wtedy miłość Chrystusowa, objawiona w osobistej służbie, może zmiękczyć kamienne serce, aby ziarno Prawdy mogło zapuścić tam korzenie. — Christ's Object Lessons 57; Przypowieści Chrystusa 31; 27 (wyd. II). PCh 105.1
Poprzez osobistą służbę docieraj do ludzi, znajdujących się wokół ciebie. Zaprzyjaźnij się z nimi. Kazanie nie dokona tej pracy, która musi być wykonana. Aniołowie Boży będą ci towarzyszyć, gdy pójdziesz w odwiedziny do ludzi. Pracy tej nie da się zastąpić czymś innym. Nie dokona tego pożyczka czy nawet dar pieniężny. Nie dokonają tego kazania. Odwiedzając ludzi, rozmawiając i modląc się z nimi, współczując im, zdobędziesz ich serca. To jest najlepszy sposób pracy ewangelizacyjnej, jaki możesz zastosować. Aby to czynić, musisz mieć zdecydowaną, wytrwałą wiarę, niezmordowaną cierpliwość i głęboką miłość do dusz. — Testimonies for the Church IX, 41 [Świadectwa dla zboru IX, 41]. PCh 105.2
Powołanie Jana, Andrzeja, Szymona, Filipa i Natanaela było podwaliną zorganizowania Kościoła chrześcijańskiego. Jan skierował do Chrystusa dwóch swoich uczniów. Następnie jeden z nich — Andrzej — znalazł swojego brata i przyprowadził go do Zbawiciela. Potem został powołany Filip, który udał się na poszukiwanie Natanaela. Te przykłady powinny nauczyć nas ważności osobistego wysiłku, by bezpośrednio zaapelować do naszych krewnych, przyjaciół i sąsiadów. Są ludzie, którzy przez całe życie wyznają, że należą do Chrystusa, lecz nigdy nie uczynili żadnego osobistego wysiłku, by chociaż jedną duszę przyprowadzić do Zbawcy. Całą pracę pozostawiają kaznodziei. Kaznodzieja musi mieć dobre przygotowanie w swoim powołaniu, jednak nie może wykonać tej pracy, którą Bóg zlecił do wykonania członkom Zboru. PCh 105.3
Jest wielu takich, którzy potrzebują opieki miłujących chrześcijańskich serc. Wielu pogrążyło się w ruinie, z której mogliby być uratowani, gdyby ich sąsiedzi, prości mężczyźni i niewiasty, zatroszczyli się o nich osobiście. Wielu czeka na osobisty kontakt. W naszej własnej rodzinie, w sąsiedztwie, w mieście, w którym mieszkamy, jest dla nas — jako misjonarzy Chrystusa — praca do wykonania. Jeżli jesteśmy chrześcijanami, praca ta będzie naszą radością. Nikt nie jest wcześniej nawrócony, zanim nie zrodzi się w nim pragnienie przekonania innych o tym, jak wspaniałego przyjaciela znalazł w Chrystusie. Zbawiająca i uświęcająca Prawda nie może być zamknięta w jego sercu. — The Desire of Ages 141; Życie Jezusa 93.94; 96 (wyd. IV). PCh 105.4
Jednym z najbardziej efektywnych sposobów przekazywania światła jest indywidualny, osobisty kontakt w kręgu rodziny, w mieszkaniu sąsiadów, u łoża chorego. W cichy, spokojny sposób możemy czytać Pismo Święte i mówić o Jezusie i Prawdzie. W ten sposób możecie rozsiewać drogocenne ziarno, które wzrośnie i przyniesie owoc. — Testimonies for the Church VI, 428.429 [Świadectwa dla zboru VI, 428]. PCh 106.1
Sól musi być zmieszana z substancją, do której została dodana, musi ją przeniknąć, aby móc zakonserwować. Tak samo dzięki osobistemu kontaktowi i obcowaniu z ludźmi są oni zdobywani przez zbawiającą moc Ewangelii. Nie są zbawiani masowo, lecz jako pojedyncze osoby. Osobisty wpływ jest wielką potęgą. Musimy zbliżyć się do tych, których pragniemy zdobyć. — Thoughts from the Mount of Blessing 36; Nauki z Góry Błogosławienia 38; 39 (wyd. III). PCh 106.2
Jezus w każdej duszy widział tego, któremu należy przekazać zaproszenie do swego Królestwa. Zdobywał serca ludzkie, chodząc wśród nich jako ten, który pragnie ich dobra. Szukał ich na drogach i na ulicach, w prywatnych domach, na łodziach, w synagodze, na brzegach jeziora i na uczcie weselnej. Spotykał się z nimi podczas ich codziennych zajęć i interesował się sprawami ich życia. Wnosił do domostw swoje rady, zgromadzał rodziny w ich własnych domach pod wpływem swojej boskiej obecności. Jego silny osobisty urok zjednywał Mu serca. — The Desire of Ages 151; Życie Jezusa 102; 106 (wyd. IV). PCh 106.3
Jedynie Chrystusowa metoda docierania do ludzi przyniesie pełny sukces. Zbawiciel przebywał wśród ludzi jako ktoś, kto pragnie ich dobra. Objawiał im swoją sympatię, pomagał w potrzebach i zdobywał ich zaufanie. A wtedy wzywał: “Naśladuj Mnie”. — The Ministry of Healing 143 [Śladami Wielkiego Lekarza 94]. PCh 106.4
Powinniśmy tak czynić, jak czynił Chrystus. Gdziekolwiek przebywał, czy to w synagodze, przy drodze, czy w łodzi oddalonej nieco od brzegu, na przyjęciu u faryzeuszy, czy też u celnika, mówił ludziom o sprawach, które kierowały ich uwagę na lepsze życie. Sprawy zachodzące w świecie przyrody i wydarzenia życia codziennego wiązał ze słowami Prawdy. Pociągał do siebie serca słuchaczy, gdyż uzdrawiał chorych, pocieszał zasmuconych, brał na ręce i błogosławił dzieci. Gdy otwierał usta, by przemówić, przykuwał ich uwagę, a każde wypowiedziane przezeń słowo było dla kogoś wonią życia ku życiu. PCh 106.5
Tak i my powinniśmy pracować. Gdziekolwiek jesteśmy, powinniśmy szukać sposobności mówienia innym o Zbawcy. Jeśli w czynieniu dobra pójdziemy śladem Chrystusa, otworzą się dla nas serca tak, jak otwierały się dla Niego. Nie szorstko, lecz z taktem zrodzonym z Bożej miłości możemy opowiedzieć im o Tym, który wyróżnia się spośród dziesięciu tysięcy, “w którym wszystko jest rozkoszne”. To jest najwznioślejsza praca, w którą możemy zaangażować dar mowy. Dar ten został nam dany, abyśmy mogli przedstawić Chrystusa jako przebaczającego grzechy Zbawiciela. — Christ's Object Lessons 338.339; Przypowieści Chrystusa 217.218; 193 (wyd. II). PCh 106.6
Jego obecność wnosiła do domu czystą atmosferę, a Jego życie działało jak drożdże wśród różnych grup społeczeństwa. Nie wyrządzający nikomu krzywdy i nieskalany, chodził wśród bezmyślnych, ordynarnych i nieuprzejmych, przebywał pomiędzy oszukującymi celnikami, lekkomyślnymi marnotrawcami, niesprawiedliwymi Samarytanami, pogańskimi żołnierzami, szorstkimi wieśniakami i pośród mieszanego tłumu. Tu i tam, gdy patrzył, widział ludzi zmęczonych, którzy musieli dźwigać ciężkie brzemiona, i miał dla nich słowa współczucia. Pomagał im nieść ciężar życia i powtarzał im lekcje o miłości, uprzejmości i dobroci Boga, które zaczerpnął z przyrody. PCh 107.1
Uczył wszystkich, aby uważali samych siebie za obdarzonych kosztownymi talentami, które jeśli tylko właściwie zostaną wykorzystane, zapewnią im wieczne bogactwo. Usuwał z życia wszelką próżność i na przykładzie swojego własnego życia uczył, że każda chwila decyduje o wieczności, należy ją traktować jak skarb i wykorzystać dla świętych celów. Żadnego człowieka nie omijał jako bezwartościowego, lecz szukał sposobu podania zbawczego leku każdej duszy. W jakimkolwiek znalazł się towarzystwie, wygłaszał naukę, który była stosowna do czasu i okoliczności. Szukał sposobu wzbudzenia nadziei u najbardziej zatwardziałych i mało obiecujących, dając im gwarancję, że mogą się stać nienagannymi i czystymi, jeżeli osiągną taki charakter, który poświadczy, iż są dziećmi Bożymi. Często spotykał tych, którzy dostali się pod kontrolę szatana i nie mieli sił, by wydostać się z jego pułapki. Do takich to właśnie zniechęconych, chorych, kuszonych i upadłych Jezus przemawiał słowami największej litości, słowami których potrzebowali i które mogli zrozumieć. Spotykał też innych, którzy wręcz zmagali się z nieprzyjacielem dusz. Tych zachęcał do wytrwania, zapewniając ich o zwycięstwie, gdyż aniołowie Boży będą przy ich boku i pomogą im zwyciężyć. — The Desire of Ages 91; Życie Jezusa 57.58; 59.60 (wyd. IV). PCh 107.2